niedziela, 17 maja 2015

Burgers' Zoo

Poszukiwania domu, zmiany w pracy, wiosenne porządki... jak ten czas ostatnio szybko nam leci. Jeszcze niedawno jechaliśmy z koszyczkiem i święconką do kościoła, a tu już maj! Zajęci innymi sprawami nie bardzo mieliśmy czas tylko i wyłącznie dla siebie w takiej ilości, żeby gdzieś się wybrać, coś fajnego zrobić. Ale basta! Trzeba się oderwać od codzienności. 


Wczoraj spędziliśmy większość dnia w zoo. Jakież to było cudowne uczucie. Oglądanie przeróżnych zwierzątek, buszowanie pomiędzy tropikalnymi roślinami, podziwianie rafy koralowej... Tak tak, wszystkie te wspaniałości w jednym miejscu. Burgers' Zoo to czwarta najczęściej odwiedzana w Niderlandach atrakcja. Park został założony ponad 100 lat temu przez rodzinę Burgers w Arnhem jako bażanteria. Bardzo się rozrosło w przeciągu ostatniego wieku. 





Zoo słynie głównie ze specjalnych ekosystemów, a przede wszystkim z buszu stylizowanego na południowo-wschnodnie azjatyckie lasy tropikalne. Perełki te zostawiliśmy sobie na koniec i zaczęliśmy zwiedzanie standardowej części parku i klasycznych wybiegów. Przy wejściu przywitały nas zabawne pingwiny, a tuż za nimi surykatki. Jakże pocieszne są te stworzonka. Poza tymi pociesznymi maleństwami, na wybiegach można podziwiać słonie, lemury, ostronosy, małpy naczelne, foki i całe bogactwo ptaków. Niektóre, bardziej egzotyczne ptaszyny jak papugi i tukany, można znaleźć w bażanterii. 





Najciekawsze jednak są same ekoekspozycje, których w zoo znajduje się sześć: 

Las mangrowy

Najmniejszy z ekosystemów i nie połączony z pozostałymi. Niestety zdjęć żadnych nie mam, bo zaraz po wejściu do budynku objektyw aparatu momentalnie zaparował. W lesie mangrowym przecież musi być ciepło i wilgotno. Spacerując pomiędzy tropikalnymi roślinami można poczytać jak funkcjonują i rosną namorzyny oraz wsłuchać się w śpiew kolorowych ptaków chowających się między gałęziami. Pod pomostem pływają ryby i leniwe żółwie. 

Rimba

Nazwa pochodzi od malezyjskiego rimba raya, czyli tropikalny las deszczowy. Jest to częściowo tylko zadaszona część, gdzie można spotkać większych mieszkańców malezyjskiego lasu, takich jak pantera, tygrys, niedźwiedzie malezyjskie, małpy (m.in. makaki, gibony), różne kopytne oraz warany i pytony. 



Pustynia

Nie ma nic przyjemniejszego, niż schowanie się przed mżawką na ciepłej, suchej meksykańskiej pustyni porośniętej kaktusami i sukulentami. Na skalnym płaskowyżu mieszka rodzinka owiec gruborogich sąsiadując z dwoma karakalami. Gdzieś w oddali buszują pekari i węże, żmije, gryzonie. Z pustyni można bezpośrednio przejść do buszu podziemnym tunelem, który niczym kopalnia prezentuje tu i ówdzie żyłę złota, skamieniałości oraz przeróżne cenne kamienie i kryształy. 






Busz

Największy i najsłynniejszy z zabudowanych ekoekspozycji. Przy wejściu ponownie trzeba chwilę odczekać z robieniem zdjęć ze względu na temperaturę i wilgotność powietrza. Hala jednak jest na tyle duża, że można spokojnie swoje odczekać i poczuć się, jakby spacerowało się po lesie równikowym. Wąskimi ścieżkami buszując po pagórkach gęsto porośniętymi tropikalną roślinnością, spotyka się barwne ptaki siedzące na gałązkach lub środku ścieżki. Można skakać przez strumyk, podziwiać wodospad, a kiedy zmęczymy się tymi przygodami, posilić się w restauracji. Jeśli zdecydujemy się usiąć na "tarasie", szybko pojawią się kolorowi przyjaciele wydziubujący z podłogi wszystko co się nakruszy. Mieszkańcy buszu są raczej umiarkowanych rozmiarów: kajmany, kapibary, wydry, mrówniki i pełne gracji syreny (po holendersku mniej wdzięcznie zwane morskimi krowami). 









Ocean

Prosto z buszu przechodzimy do najnowszej części - wielkiego akwarium. Stopniowo zagłębiamy się od wybrzeża, poprzez rafę koralową do morskich głębin, gdzie kolorowe rybki i korale ustępują miejsca rekinom krążącym w koło zatapionej łodzi. Gdyby nie biegające do okoła dzieci, miejsce to byłoby niezwykle ciche i uspokajające. 







Safari

Na zakończenie wycieczki wychodzimy z buszu na afrykańską sawannę. No, afrykańską tylko z założenia, bo klimat jest jest iście holenderski ;) Odwiedzamy aktywne gaperdy i bardzo leniwe lwy. Z tarasów widokowych rozpościera się widok na sawanne, gdzie żyrafy, zebry, antylopy i nosorożce wiodą spokojny żywot skubiąc trawkę i biegając do woli.








Pięć godzin zleciało szybko, ale nie żałujemy ani minuty. Przespacerowane kilometry zaczynają dawać się we znaki, więc pora pożegnać zwierzyniec. Wrócimy jeszcze na pewno.

Popołudniowe zebranie pingwinów... ktoś tu chyba planuje przejąć kontrolę w zoo ;) Kowalski, jaki mamy plan? 

5 komentarzy:

  1. Pierwsza myśl: ale tym zwierzakom musi być zimno w NL:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale pieknie to wszysto jest zagospodarowane! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nigdy tam nie byłam, tylko Misia ze szkołą. Czas się wybrać! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko praca dom praca dom a jak widać jest wiele ciekawych rzeczy do zwiedzenia wokoło.
    Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...