poniedziałek, 21 października 2013

Zasadzki na poszukujących pracy

Szukanie stałej pracy potrafi być czasem ciężkie. Szczególnie, jeśli przeprowadzisz się do innego kraju i nie posługujesz się biegle językiem urzędowym. A tym bardziej jeśli mieszkasz na prowincji. Dlatego postanowiłam się niedawno przekwalifikować i zdobyć mową wiedzę, nowe umiejętności. Zaczęłam roczny kurs zawodowy (po holendersku!). Parę dni temu zaktualizowałam też swoje CV na jednym z portali, jak na grzecznego poszukiwacza pracy przystało. Wkrótce po tym zadzwonił telefon.

Przesympatyczna pani z działu rekrutacji pewnej firmy (której nazwa nic mi nie mówiła) powiedziała, że znalazła moje CV na tejże stronie i ma dla mnie propozycję. Posypały się komplementy pod moim adresem, a że to znam języki obce, a to że pracowałam tam i tu... Przyznam, że po tylu listach odmownych, aż miło mi się zrobiło, że ktoś w końcu mnie docenia. Następnie bardzo entuzjastycznie przeszła do opisu samego stanowiska, które to chciała mi zaoferować. Na sam dźwięk słowa "sales" dreszcz przeszedł mi po plecach, a usta mimowolnie się wykrzywiły. Nie lubię starsznie sprzedaży i odrazą napawa mnie napraszanie się potencjalnym klientom, jednocześnie próbując im wcisnąć coś, czego nie potrzebują, ale w oczach sprzedawcy, jest to absolutnie niezbędne do dalszej egzystencji. Wrr... Jednak po dwóch latach nauki i upodlenia przez imanie się przeróżnych dorywczych prac, nawet to stanowiło dla mnie kąsek, niczym kość dla wygłodniałego psa. Umówiłyśmy się czym prędzej na spotkanie i natychmiast otrzymałam maila potwierdzającego miejsce, datę i godzinę. 

Uradowana podzieliłam się wiadomością z Maurycym, a następnie zaczęłam przeglądać ich stronę internetową. W końcu na spotkanie wypada przyjść przygotowaną, ale o dziwo strona nie zawierała żadnych konkretów. Na szczęście Maurycy też zrobił w sieci małe dochodzenie. Zanim jeszcze wrócił z pracy, doniósł mi o bardzo rozczarowujących informacjach jakie znalazł. Szybko zweryfikowałam to sama, również wpisując w wyszukiwarkę nazwę firmy. 

Firma Appco zdecydowanie nie ma dobrej opinii. W sieci można znaleźć całą masę donosów o ich podstępnych sztuczkach i żale osób, które się na to złapały. Zawsze zaczynało się tak samo: przemiła pani znajduje CV na portalu i dzwoni z propozycją. Oczywiście rozpływa się od och-ów i ach-ów na nasz temat. Następnie na spotkaniu zapoznawczym czym prędzej dają do podpisania dokumenty, które jak się okazuje potem uwiązują na dobre. Co gorsza, nie oferują umowy o pracę, ani kontraktu (a tym samy już łamią zasady korzystania z portali, gdzie zamieszcza się CV), jedynie zobowiązują kandydata do założenia działaności gospodarczej jako partnera podmiotu. Praca rzeczywiście jest w sprzedaży... na zasadzie chodzenia od drzwi do drzwi. Stałego wynagrodzenia też nie ma, jedynie prowizja ze sprzedaży (zyli, żeby zobaczyć jakiekolwiek pieniądze na oczy trzeba się nieźle nachodzić). Wywiązać się z tej umowy też nie łatwo i cała masa osób, które ją podpisały, popadła w niezłe problemy finansowe w związku z tą współpracą. 

Wiarygodność tych skarg potwierdza nawet Wikipedia (serio, jak wielkie firma musi robić przekręty, żeby znalazło się to nawet w Wikipedii?) oraz fakt, że programy takie "Radar" wzięły ich działalność pod lupę. Niestety przez mnogość podmiotów (dlatego każdy kandydat musi zarejestrować własną działaność gospodarczą) ciężko z nimi walczyć i pozywać każdego do sądu. Ehh... co za cios.

Jak możecie się łatwo domyślać, na spotkanie nie poszłam. Nie będę nawet ryzykować, bo właśnie na takich spragnionych pracy, naiwnych istotkach oni żerują. Także uważajcie... Dla mnie to tylko kolejny dowód na nieskuteczność (a w tym wypadku wręcz szkodliwość) biernego szukania pracy. 

14 komentarzy:

  1. Moja przyjaciółka w Stanach miała podobna przygodę, firma o innej nazwie ale zasady działania takie same... Co wiecej poszła na spotkanie i tam jej naobiecywali, ze po pól roku zostanie managerem regionalnym i inne bajki. Czyli raczej cieżko o prace bez znajomosci holenderskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez holenderskiego ciężko, z - niekoniecznie dużo łatwiej. W tej chwili nawet wielu Holendrów ma z tym problem. Ale żeby być absolutnie szczerą przyznam, że to w ogromnej mierze zależy od wykształcenia, doświadczenia, branży, miejsca zamieszkania i oczywiście ambicji ;) Setki ludzi, w tym obcokrajowców codziennie znajduje pracę, więc może to ja coś źle robię ;) albo za wysoko mierzę :D

      Usuń
  2. u nas tez istnieje wiele takich firm, na szczescie nie trzeba zakladac swojej dzialalnosci, ale mimo to duzo pracujesz i dostaniesz niewiele pieniedzy -prowizja

    trzymam kciuki za prace !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspolczuje, mialam podobny przypadek...tyle, ze mi jakas firma zaproponowala prace w domu. Cos niby wpisywanie danych finansowych klientow. Kwota, ktora proponowala firma (mozna powiedziec swierzynce na Holenderskim rynku pracy, w zakresie finansow) wydala mi sie mocno podejrzana - 2800 Euro / m-c + prowizje , przy 36 godzinach.
    Aby pozytywnie sie zakwalifikowac na stanowisko trzeba bylo przejsc miesieczny kurs w ich siedzibie. Zanim to nastapilo, przyslali umowe do podpisania, z ktorej wynikalo niewiele, a na pewno to ze kandydatura jest tylko wtedy rozpatrywana, jak sie podpisze umowe i pozytywnie zaliczy szkolenie.
    Najpierw ich wygooglowalam, sprawdzilam tez profile na LinkedIn. Wydawalo sie, ze faktycznie ktos tam pracuje. Chociaz strona internetowa, niewiele mowila o charakterze dzialalnosci..jakies takie mgliste informacje.
    Zapytalam o kilka szczegolow, co zreszta oczywiste...niby praca w domu, a jakie narzedzia pracy dostarczaja, np. slozbowy telefon, laptop itp. Przeciez nikt przy zdrowych zmyslach nie uzywalby swojego sprzetu. A co jak by sie zepsul, kto pokrywa koszty naprawy?
    Zapytalam rowniez o miejsce i godziny szkolenia, w koncu to wazne, czy to Amsterdam czy Belgia, czy Mastricht. Oraz co bylo dla mnie roznie zrozumiale, jaka est stawka godzinowa za udzial w szkoleniu i jak jest z pokryciem kosztow dojazdow na szkolenie? Skoro tyle ochow i achow nad moja osoba, jako potencjalnego kandydata, powinnam miec wszystko zagwarantowane.
    Nie musze chyba mowic, ze nie dostalam nigdy wiecej odpowiedzi. Widocznie bylam zbyt malo naiwna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że jesteś czujna i wypytałaś o te wszystkie (swoją drogą i tak należne Ci) informacje! Te firmy żerują właśnie na naiwnych, bojących się pytać osóbkach. Przykre, że my - emigrancji wydajemy się dla nich łatwymi kąskami...wrr.. Trzeba mieć się na baczności!
      Dzięki za podzielenie się historią ;)

      Usuń
  5. To jest przerazajace... Co gorsze, mnostwo osob szukajacych pracy od dluzszego czasu jest skorych podpisac te wszystkie dokumznty. Dzieki dziewczyny za ten post i Wasze komentarze, mysle, ze wiele osob bedzie czujniejszych a ja sama teraz bede 10 razy sprawdzac wiarygodnosc firmy zanim cokolwiek podpisze. O ile dobrze pamietam, w Polsce to sie nazywa piramida?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... dobrze znane z Polski piramidy (tu zresztą też je chyba tak nazywają). Dla mnie przymus podpisania jakiejkolwiek umowy przed zaoferowaniem konkretnych warunków już wydaje się podejrzany.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Witaj,
    podpowiedz czy aktywnie szukasz pracy, np. w internecine lub próbujesz jakoś przez znajomych? I jak CI idzie? Zastanawiam sie bo uczę się holenderskiego, biegle znam ang (jak Ty) :-) i czasem przychodzi mi do głowy przeprowadzka i poszukiwanie 'na prawdę' na miejscu a nie z Polski - od czasu do czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukiwanie na miejscu jest napewno dużo bardziej efektywne, niż z Polski. Szukam aktywnie (w internecie, znajomych nie nękam :D) i wysyłam listy motywacyjne (bez tego w Holandii nawet nie ma po co wysyłać aplikacji), ale przyznam, że z różnych powodów - nie intensywnie. Właściwie to dość wybiórczo (może dlatego tyle już to trwa). Tak jak wspomniałam już wyżej... dużą różnicę może robić wykształcenie, branża, doświadczenie i region w Holandii (najlepiej szukać w Randstad). Ja w przeszłości dokonywałam niestety takich wyborów, że teraz zadania mi nie ułatwiają ;)

      Usuń
  7. Witaj Justynko! Doskonale rozumiem Twoja sytuacje i zycze Ci jak najmocniej, abys juz wkrotce znalazla idealna prace dla siebie :) Na poczatku przyszlego roku mnie rowniez czeka poszukiwanie pracy w Wiatrakowie, wiec just teraz goraczkowo przeszukuje strony internetowe z ofertami. Trzeba wierzyc w siebie! Mam nadzieje, ze sie wszystko uda. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te miłe słowa Basiu :) Na szczęście jeszcze nie tracę nadziei i wiary ;) Trzymam zatem też kciuki za Twój start w Wiatrakowie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. W Holandii serwis LinkedIn jest super popularny (i właśnie dzięki niemu znalazłam pracę :-)), więc warto mieć aktualny i kompletny profil i często przeglądać oferty. Jeśli chodzi i opinie o firmach, Glassdoor jest całkiem niezły, można sprawdzić recenzję, a czasami nawet znaleźć info o pensjach i fotki z biur. Pozdrawiam i powodzenia dla wszystkich szukających!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby więcej takich wpisów, bardzo dobry artykuł. Dzięki za inspirację bo sam próbuje swoich sił w blogowaniu ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...